Tęsknota czy lęk? Gdy dziecko znika z pola widzenia – psychologicznie o emocjach rodzica po rozstaniu.
Rozstanie rodziców nie kończy rodzicielstwa. Ono dopiero je weryfikuje. Wtedy zaczyna się zupełnie nowy etap – nie tylko dla dziecka, ale i dla mamy, taty, dziadków, często dla nowego partnera lub partnerki. W tym krajobrazie emocji, które przeżywają dorośli, niezwykle istotne jest umieć rozróżnić tęsknotę od lęku. To nie tylko kwestia semantyki. To fundamentalna różnica psychologiczna, która może zaważyć na jakości życia dziecka i jego poczuciu bezpieczeństwa.
Czym jest tęsknota?
Tęsknota to emocja szlachetna. Jest wyrazem miłości, przywiązania, potrzeby bliskości. Tęskni się za kimś, kogo się kocha – i to jest naturalne. Rodzic, który mówi: „Tęsknię za moim dzieckiem, gdy jest u drugiego rodzica” – nie mówi nic złego. Przeciwnie – pokazuje swoją wrażliwość i więź.
Tęsknota nie wymaga działania. Ona jest. Można ją pomieścić, przeżyć, czasem nawet pielęgnować. Zdrowa tęsknota pozwala dziecku żyć swoim życiem także wtedy, gdy nie jest z nami. To uczucie, które nie obciąża dziecka. Dziecko nie musi zaspokajać jej natychmiast, nie czuje się winne, że sprawia komuś ból, wyjeżdżając na weekend, wakacje czy zwykły dzień do drugiego rodzica.
Czym jest lęk?
Lęk to potrzeba kontroli podszyta strachem. To nie jest tylko emocja – to zestaw przekonań, myśli, wewnętrznych obrazów i katastrofizujących wizji. „Co jeśli coś się stanie, gdy nie będzie przy mnie?” „Nie wiem, co on tam robi z dzieckiem.” „Nie jestem pewna, czy ona dobrze się nim opiekuje.”
Lęk nakłania do działania. Sprawia, że rodzic zaczyna ingerować, kontrolować, podważać. Pisze wiadomości, dzwoni, stara się ograniczyć kontakty lub wpływać na decyzje drugiego rodzica. Lęk rzadko przyznaje się do tego, że chodzi o wewnętrzne niepokoje. On przybiera maskę „troski”. Czasem wygląda jak miłość – ale to miłość w pułapce.
Kiedy tęsknota zamienia się w lęk?
To najczęściej dzieje się niepostrzeżenie. Rodzic czuje ból rozłąki, który jest tak silny, że przestaje być tylko emocją – staje się wewnętrzną potrzebą, by mieć dziecko przy sobie. I tu zaczyna się psychologiczny dramat: dziecko przestaje być widziane jako osobna istota, która ma prawo do relacji z obojgiem rodziców. Staje się przedłużeniem dorosłego. Lęk sprawia, że dziecko nie ma prawa być gdzie indziej, żyć inaczej, kochać kogoś poza nami.
Psychologiczna konsekwencja – rola dziecka w systemie
Dziecko wyczuwa, kiedy jego obecność uspokaja emocje dorosłego. A to zawsze prowadzi do zaburzenia granic. Dziecko staje się emocjonalnym regulatorem, musi wybierać, czuje się lojalne wobec cierpiącego rodzica. Często rezygnuje z własnych potrzeb, by ochronić któregoś z dorosłych.
Z psychologicznego punktu widzenia to klasyczna pułapka triangulacji – kiedy dziecko zostaje wciągnięte w konflikt między dorosłymi. I to nie musi być otwarty konflikt. Wystarczy, że jeden z rodziców mówi zbyt często:
„Było mi tak smutno bez ciebie.”
„Nie mogłam spać, bo myślałam o tobie.”
„Dobrze, że już wróciłeś, teraz wreszcie mogę się uśmiechnąć.”
To są komunikaty, które nie należą do dziecka. To przekazy z poziomu dorosłego do dorosłego, rzucone w stronę dziecka. I dziecko je odbiera – ale nie umie ich przetworzyć. To obciążenie, które nosi często przez lata.
Co z opieką naprzemienną?
Opieka naprzemienna to nie tylko rozwiązanie logistyczne. To emocjonalna gotowość obojga rodziców, by uznać, że dziecko ma prawo być w dwóch domach, mieć dwie bliskie relacje, dwa światy. To wymaga dojrzałości, umiejętności regulowania własnych emocji i gotowości do pracy nad sobą.
Dla niektórych rodziców opieka naprzemienna jest szansą – dla innych: zagrożeniem. Ci, którzy nie przepracowali swojej straty, swojej tożsamości po zakończeniu związku, często przeżywają opiekę naprzemienną jako rozpad siebie jako rodzica. I tu znowu wracamy do różnicy między tęsknotą a lękiem:
- Tęsknota mówi: „Brakuje mi cię, ale wiem, że jesteś bezpieczny i że masz prawo być tam, gdzie jesteś.”
- Lęk mówi: „Nie ufam, nie puszczam, nie zgadzam się, żebyś był szczęśliwy gdzie indziej.”
A co, jeśli dziecko naprawdę nie chce jechać?
To bardzo ważne pytanie. Bo czasem dzieci naprawdę nie chcą jechać do drugiego rodzica – z różnych powodów: bo tam się nudzą, bo nie ma tam rytuałów, bo tata krzyczy, bo mama ma nowego partnera. Ale czasem nie chcą… bo czują lęk matki lub smutek ojca. Dzieci są niesamowicie lojalne. Jeśli widzą cierpienie, będą próbowały je ukoić – nawet kosztem swojego prawa do miłości obojga rodziców.
Zadaniem psychologa nie jest stanąć po żadnej stronie. Zadaniem psychologa jest zobaczyć system. Zobaczyć, kto niesie jakie emocje, kto mówi wprost, a kto ukrywa swoje potrzeby za potrzebami dziecka.
Co może pomóc?
- Praca terapeutyczna z rodzicami po rozstaniu. To powinien być standard. Nie tylko dziecko potrzebuje wsparcia. Dorośli także – bo ich emocje decydują o tym, w jakim świecie to dziecko dorasta.
- Oddzielenie emocji własnych od potrzeb dziecka. To trudne. Ale kluczowe. Dziecko nie powinno być odpowiedzialne za stan psychiczny rodzica.
- Nazywanie emocji wprost. „Tęsknię za tobą” jest w porządku. „Boję się, że będzie ci tam źle” – też. Ale warto też dodać: „To są moje uczucia. Ty możesz mieć swoje.”
- Zgoda na niekompletność. Po rozstaniu nie mamy już dziecka na wyłączność. I to boli. Ale dorosłość to umiejętność pomieszczenia tej pustki bez przerzucania jej na dziecko.
Tęsknota do dziecka jest formą miłości. Lęk o dziecko – często formą walki o siebie.
A dzieci? One chcą tylko żyć – w świecie, gdzie mogą być lojalne wobec obojga rodziców, nie tracąc przy tym siebie.

